czwartek, 27 listopada 2014

we did it! 5416mnpm zdobyte!

5416 mnpm! - u nasz w biurze mówią że my to zrobilim...
Ale zanim do tego doszło to było tak.
W dniu przejścia przez przełęcz wyruszyliśmy z Thorang Phedi w nocy, około godziny 4:30. Było jeszcze ciemno, dlatego mieliśmy ze sobą czołówki. 


Po  mniej więcej półtorej godzinie podchodzenia pod górę zaczynało się rozjaśniać.




Chwila relaxu przy podchodzeniu:)


A tu jeszcze chwila i już jesteśmy na miejscu!

No i congratulations:D


SIŁA !!!

Na wysokości 5416 zostaliśmy około 40 minut, potem zaczęliśmy powoli schodzić w dół. Naszym celem była miejscowość Muktinath na wysokości 3710 mnpm, więc 1700m niżej! Zejście momentami było bardzo strome, dlatego trzeba było uważać, no i takie schodzenie jest męczące, obciążające dla stawów kolanowych, które bardzo wtedy odczuliśmy.








Widoki podczas schodzenia momentami zapierały dech w piersiach!

No i w końcu, po około 12h trekkingu łącznie, bardzo bardzo bardzo zmęczeni dotarliśmy do Muktinath. Nasz guesthouse nazywał sie Path of Dreams i tam zamówiliśmy sobie od razu upragnione momosy i pomidorówkę oraz naszą ulubioną masala tea:)

Ogólnie, było to dla nas nielada wyzwanie. Po pierwsze - choroba wysokościowa dawała się we znaki, praktycznie od Manangu czyli okolo 3500mnpm, ale na szczęście odczuwaliśmy tylko delikatny ból głowy. Aklimatyzacja to podstawowa sprawa przy podchodzeniu na te wysokości. Jak bardzo to ważne może świadczyć przykład dziewczyny, która niestety chciała podejść zbyt szybko, nie została zalecana liczbę dni w Manangu i rozwinęła obrzęk płuc (HAPE). Na szczęście dzień wcześniej byliśmy na wykładzie lekarza z Manangu na temat AMS (acute mountain sickness) i Paulina dostała od niego nifedypinę (lek ktory leczy objawowo obrzęk płuc poprzez rozszerzenie naczyń krwionośnych), dzięki czemu mogliśmy jej pomoc.
Cała sytuacja miała miejsce po wyjściu z Manangu - zatrzymaliśmy się żeby napić się wody, a ta dziewczyna wraz z dwoma kolegami nas mijała. Widać było że nie nadąża za ich tempem i że bardzo ciężko oddycha. 200 metrów dalej usiadła i praktycznie już nie mogła złapać oddechu. Na szczęście dostała od nas nifedypine i lekarz z Manangu zalecił natychmiastową ewakuację na niższą wysokość (do Chame, około 800 metrów niżej). Gdyby kontynuowała podejście w takim stanie, najprawdopodobniej choroba by się rozwinęła a dziewczyna by umarła. Kolejnym przykładem tego jak lekceważąco ludzie podchodzą do tego poważnego tematu była opowieść lekarza w Manangu - opowiedział on historię pewnej Brytyjki, która nie bacząc na bardzo już rozwinięte objawy AMS wynajęła całą ekipę wraz z porterami i zwierzętami żeby przetransportowali ją oni przez przełęcz. Niestety była to najgorsza i ostatnia decyzja w jej życiu i zakończyła się jej śmiercią.
A po primo ultimo co nam bardzo doskwierało to po prostu ogólne zmęczenie materiału, głównie ból pleców od dźwigania plecaka. Dziś wlaśnie minął 121 km treku.
A po trzecie na większych wysokościach było coraz zimniej, na ciepłą wodę raczej nie było co liczyć więc i prycho odpadało. Borciuchy 3kilo:)

A teraz jeszcze krótko o samej chorobie wysokościowej. Po pierwsze to, naszym zdaniem, jeśli ktoś się wybiera na trekking wokół Annapurny to warto wybrać się na wykład lekarza w Manangu. Wykład jest organizowany codziennie o godzinie 15 i naprawdę warto iść i o tym posłuchać - lekarz mówi zrozumiałym dla wszystkich językiem i tłumaczy bardzo dobrze wszystko na temat choroby. Bardzo chętnie też odpowiada na pytania i wyjaśnia ewentualne wątpliwości, a po wykładzie każdy kto chce może mieć zmierzony poziom saturacji (czyli poziom nasycenia tlenem krwi tętniczej ) urządzeniem zwanym pulsoksymetrem. Dzięki temu można sprawdzić czy nasz organizm dobrze adaptuje się do obniżonego na tej wysokości poziomu tlenu.

Z reguły nie jesteśmy narażeni na chorobę wysokością do wysokości 2500 mnpm, ale nie jest to regułą bo u niektórych objawy zaczynają się wcześniej, np na wysokości 2000mnpm. Ważne jest żeby zdawać sobie sprawę z tego co dzieje się z naszym organizmem i w miarę możliwości szybko reagować. Choroba wysokościowa pojawia się, ponieważ na większych wysokościach powietrze jest coraz bardziej rozrzedzone i nasz organizm jest zaopatrywany w mniejszą ilość tlenu. Organizm oczywiście próbuje zaadaptować się do niekorzystnych warunków - na początku zatem zwiększa się liczba i głębokość naszych oddechów, potem dołącza do tego szybsze bicie serca.

A teraz jak zapobiec AMS? O tym krótko poniżej:
 - Najlepszym sposobem żeby zapobiec rozwinięciu się AMS to powolne i stopniowe podchodzenie do góry, żeby dać organizmowi czas na aklimatyzację.
 - Dobrze jest także co każdy kilometr podchodzenia spędzić dodatkowo jedną czy dwie noce w danym miejscu. Jeśli chodzi o Annapurna Circuit Trek - tam zalecane było spędzić minimum jedną dodatkową noc w Manangu (chociaż HRA czyli Himalayan Rescue Association zaleca spędzenie tam minimum 3 nocy łącznie).
 - Dodatkową zasadą jest "climb high, sleep low", czyli najlepiej pod koniec trekkingu danego dnia podejść jeszcze 300-400m wyżej ale zejść z powrotem niżej i tam spędzić noc.
 - Jeśli pojawią się jakiekolwiek objawy AMS - nie podchodzić do góry dalej póki nie miną, a jeśli nie mijają to najlepiej zejść niżej i tam przeczekać aż miną.
 - Nie iść samemu bo czasami może być ciężko nam ocenić własny organizm pod kątem AMS
 - Pić dużo wody żeby zapobiec odwodnieniu (nawet 4-5 litrów dziennie, bo dużo traci się z potem i na oddychanie).
 - Nie za bardzo się przemęczać
 - Jeść lekkie, wysokowęglowodanowe posiłki żeby mieć dużo energii
 - Unikać alkoholu, papierosów, czy leków uspokajających

Lekarz w Manangu przy niskiej saturacji zalecał niektórym Diamox (acetazolamid), dawniej stosowany jako lek moczopędny, w niewielkim stopniu może znosić objawy AMS, ale nie należy go traktować jako leku mogącego wyleczyć czy zapobiec chorobie wysokościowej. Objawy uboczne Diamoxu to oczywiście częste oddawanie moczu, a także mrowienie palców.

Łagodna postać choroby wysokościowej - objawami są ból głowy, utrata apetytu, nudności lub wymioty, zmęczenie i irytacja. Objawy te są niespecyficzne, i ciężko odróżnić je od objawów przeziębienia czy tzw jet lagu. Jeśli ma się jakiekolwiek wątpliwości, należy założyć że to choroba wysokościowa. Poza tym jednym z objawów są problemy ze snem - nie tylko z zaśnięciem, ale można mieć także barwne sny i budzić się w ciągu nocy. Symptomy łagodnej postaci choroby wysokościowej z reguły mijają jeśli spędzi się na danej wysokości dwa lub trzy dni, ale nie podchodzi się wyżej.
Ciężka postać choroby wysokościowej - to obrzęk płuc (HAPE-high altitude pulmonal edema) i obrzęk mózgu (HACE-high altitude cerebral edema). Patogeneza obydwu tych postaci choroby wysokościowej sprowadza się do tego, że obniżona ilość tlenu w powietrzu powoduje skurcz naczyń krwionośnych, i krew z naczyń przedostaje się poza te naczynia. W przypadku HAPE - do pęcherzyków płucnych (pęcherzyk płucny to element płuca w którym zachodzi wymiana gazowa). Płyn w płucach upośledza sprawną wymianę gazową - im jest go więcej tym bardziej ją upośledza. Objawami zapowiadającymi że coś poważniejszego dzieje się z naszym organizmem i że może się u nas rozwinąć obrzęk płuc są między innymi trudności ze spaniem w pozycji płaskiej w nocy. Do wczesnych objawów obrzęku płuc zalicza się przede wszystkim duszność w spoczynku a także ciągły kaszel. W bardziej zaawansowanym stadium będziemy odpluwać różową plwocinę. Poza tym oczywiście dołączają wyczerpanie i osłabienie organizmu.
Jeśli natomiast płyn przenika z naczyń krwionośnych do przestrzeni między komórkami tkanki nerwowej budującej mózg mamy do czynienia z HACE czyli obrzękiem mózgu. Jest to dużo rzadsza postać AMS niż HAPE, jednak jest to stan zagrożenia życia. Objawami są : przede wszystkim bardzo mocny ból głowy nieustępujący po podaniu leków przeciwbólowych, zmiana zachowania, dezorientacja, chwiejność i trudności w utrzymaniu się prosto na nogach, może się pojawić podwójne widzenie.
Ogólna rada lekarza w Manangu była taka, żeby bacznie obserwować nie tylko siebie ale także swoich współtowarzyszy w trakcie trekkingu - jeśli zauważymy problemy ze snem, problemy ze spaniem w pozycji leżącej, a także zmianę zachowania u osób z którymi robimy trekking (dajmy na to dana osoba na mniejszych wysokościach przodowała w podchodzeniu pod górę, natomiast na większych miała problem z utrzymaniem tempa współtowarzyszy) - oznacza to że trzeba się rozsądnie zachować i podjąć jakąś akcję ( w zależności od powagi sytuacji albo pozostać dłużej na danej wysokości albo zejść niżej).

Leczenie.
Najlepszym leczeniem każdej postaci AMS jest oczywiście zejście niżej.
W przypadku łagodnej postaci AMS:
 - nie wchodzić wyżej z objawami choroby wysokościowej
 - jeśli stan się pogarsza - zejść niżej
 - kilka dni odpoczynku na danej wysokości
 - pić dużo płynów
 - na łagodny ból głowy - wziąć paracetamol
 - jeść dużo czosnku :)

W przypadku ciężkiej postaci AMS:
 - natychmiast zejść niżej (minimum 500m)
 - szukać medycznej pomocy
 - jeśli dostępna jest maska tlenowa - to może pomóc
 - w przypadku HAPE - lekiem znoszącym czasowo objawy jest NIFEDYPINA (1 tabletka, 20mg, doustnie), w przypadku HACE - DEKSAMETAZON (8mg, doustnie). Najlepiej jednak zażywać te leki pod nadzorem lekarza.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz